Od zawsze potrzebowałem złudzeń miłości, która zazwyczaj nie była mi właściwie dawkowana na potrzeb mojej chorej duszy. Odczuwałem wielki strach, że gdy przyjdzie ta właściwa, ta jedyna, niepowtarzalna miłość, na którą czekałem, że spakuję się i spierdolę na koniec pierdolonego świata, by tam zbudować na nowo największy obóz uchodźcy, który nie będzie chciał ranić, a co gorsza być ranionym.
|