Chciałabym móc wyjść, iść przed siebie. Wdychać zimne, lekko zanieczyszczone powietrze. Nie patrzeć za siebie, po prostu iść. Równym tempem stawiać kroki w namokłej ziemi. Chłonąć wzrokiem otaczający mnie widok, zbliżające się lasy. Nie akompaniować sobie muzyką, odtwarzaną z podstarzałego już telefonu, zapomnieć o słuchawkach, po prostu iść. Nie musieć udawać radości, smutku, nie musieć nikogo grać. Obserwować ciemniejące niebo, ale nie zatrzymywać się. Po prostu iść, iść przez całą wieczność, dopóki nogom nie zabraknie sił.
|