Z błękitu w czerń, gdzie złość oświetli drogę
Zgubiłem sens i odnaleźć go nie mogę
Własny świat nagle wydał się tak obcy
Tak pusty, chłodny, nieistotny
Chciałem wystraszyć słońce
Zabić dnie, ożywić noce
I groziłem chmurom też
Że wzrokiem je przebiję i zamienię w deszcz
Aby zmył zaschnięty strup wspomnień
I spłynął po mnie
Gdy na wietrze zapalasz świeczkę
Dobrze wiesz, że nic na tym świecie nie jest wieczne
A samotność to taka straszna trwoga
Kiedy zostają tylko zdjęcia po tak wielu osobach
Żal jest chyba bardziej ciężkostrawny od prawdy
Trawisz go samotnie, chcąc by było tak jak dawniej
A dawne dni przepadły, odbijają się echem
Tych wszystkich twarzy z waszym wspólnym śmiechem
Urwanym jak hejnał tak po prostu.
|