Nie wiem, czy kiedykolwiek się tak czułam i co to w ogóle znaczy, ale wierzyłam, że w końcu spotkam tego "jedynego". Tyle że nie zadałam sobie żadnego trudu, żeby wyjść do ludzi. Stroniłam od imprez, stałam się za to mistrzynią w organizowaniu sobie wolnego czasu. Mój grafik wypełniony był na maksa: zumba, francuski, warsztaty samorozwoju, kurs lepienia garnków i gotowania. Kiedy jakiś facet proponował mi spotkanie, byłam niedostępna, mówiłam, że może za dwa tygodnie, bo teraz jestem zajęta, i odpuszczali. A ja naprawdę byłam zajęta. Chodziłam chyba na wszystko, co było, żeby tylko robić wrażenie żyjącej pełnią życia
|