bezmyślnie szłam przed siebie. pustą ulicą. mroźny wiatr, rozwiewał moje włosy. łzy w moich oczach sprawiły, że niemal oślepłam. nie wiedziałam dokąd idę. powtarzałam sobie w kółko, że nie wierzę w swoją naiwność. zrobiło się ciemno. usiadłam na skraju krawężnika i zapaliłam papierosa. nie wytrzymałam. wybuchłam spazmatycznym płaczem. ludzie, stawali i pytali mnie, czy wszystko w porządku, czy mogą jakoś mi pomóc. nie byłam w stanie wydusić z siebie słowa. kiwałam, tylko przecząco głową. na ulicy było pusto, zbliżała się północ. zobaczyłam jadący z dali samochód. położyłam się na ulicy. podziękowałam Bogu za życie. przeklęłam, swoją bezmyślność. samochód, jechał z niewiarygodną prędkością, nawet mnie nie zauważył ...
|