Czuję się fatalnie. Mogę wymyślić wiele synonimów na mój stan, ale 'fatalnie' pasuje. Znasz ten stan, gdy nie masz na nic siły, łeb boli cię od rana, a wokół gromadzą się te piekielnie trudne decyzje? Masz wtedy problem ze wszystkim. Boisz się wszystkiego. Najmniejsza błahostka cię przeraża. Nie czujesz się dobrze, psychicznie i fizycznie, ale bardziej psychicznie. Czujesz jak łzy wzbierają w oczach i szybko starasz się je powstrzymać, ale jest za późno i lecą, spadają, ciekną. Ja nie płaczę. Dzięki Bogu, rzadko płaczę, nie pozwalam, by emocje miały nade mną kontrolę. Mimo wszystko, na tę chwilę, nie jestem w stanie zmierzyć się z rzeczywistością. Chyba zostanę w domu i poczekam, aż wszystko minie. Lecz im dłużej w tym trwam i nie ruszam dalej, tym bardziej nie chce mi się wyrwać z tej depresji. Jedyne, co pozostaje mi powiedzieć, to "Echh, kurwa". / painkiller
|