Święta za tydzień, no beka. Po raz kolejny spędzę je w towarzystwie ludzi, którzy nie są dla mnie nawet w połowie ważni. Ojciec i jego żona, tępa dziwka, zapraszają mnie wigilię, a mnie do gardła podchodzi serce, którego nie mam, jak sobie pomyślę, że będę musiała się dzielić z nimi opłatkami. Podobnie jak z ich słodkimi bachorkami. Nie moja wina, że nie lubię dzieci i sama nie chcę ich mieć. Najchętniej bym wyjechała gdzieś za granicę i spędziła ten czas na jakiejś plaży, pijąc drinki z palemkami i pieprząc się z jakimś Azjatą o czarnych oczach po ostro zakrapianej imprezie. Wszystko, żeby nie myśleć, bo jestem... tak samo jak tamta, przedwcześnie pozbawiona złudzeń i też rzygam na sztuczność uczuć. Zwłaszcza w te dni, gdy hipokryci skladają życzenia tym, którym najchętniej wbiliby nóż w plecy. Też jestem hipokrytką.
|