Nie wiem co On ma w sobie. Siedząc obok niego w samochodzie miałam ochotę go zabić, taką czułam nienawiść. I naprawdę ostatnimi resztkami zdrowego rozsądku powstrzymałam sie przed "wyrwaniem" mu tej kierownicy z rąk mając w głowie "Boże pomóż mi bo nie wytrzymam,rozbijmy się na pierwszym słupie,niech stanie się cokolwiek ale nie chce czuć dłużej tego bólu.Koniec cierpienia". A gdy wróce do domu i po gorącym prysznicu zaczynam o nim myśleć to nie potrafie go nie kochać. Czy mam coś niepokolei w głowie (?)
|