Dlaczego to życie jest takie trudne ? Dlaczego za każdym razem gdy chcę dobrze, wychodzi odwrotnie ? W jaki sposób mogę ocalić osobę, którą kocham ponad siebie , od całkowitej destrukcji ? Czuję się taka bezsilna wobec tego chaosu. Uczucie pustki przytłacza mnie na wszystkie możliwe sposoby, niczym niszcząca fala wdziera się do mojego serca i zalewa mnie całą. Jak mu pomóc, skoro on sam nawet nie wie czego oczekuje ? Chciałabym być jego oparciem w chwilach zwątpienia, jego aniołem stróżem, by nie robił głupot, jego radością i uśmiechem, by nigdy nie był smutny, chciałabym kurwa być jego szczęściem, tym jebanym elementem układanki, nieodłączną częścią jego życia, na widok której serce bije szybciej, tylko kurwa nie wiem jak... Przegrałam już na starcie, więc po co dalej walczyć ? /balbs
|