Czuję się dzisiaj jakoś dziwnie, nieswojo. Mijają godziny, a jego wciąż nie ma. Wiem, że pracuje, wiem że wraca o różnych godzinach, a jakoś nie mogę do tego przywyknąć. Codziennie szukam sobie jakiegoś bezsensownego zajęcia, byle by tylko nie myśleć, nie tęsknić. Całe dnie spoglądam na zegarek i liczę za ile godzin pojawi się w moich drzwiach i powie "cześć misiu" przy czym obejmie mnie tak, jakbyśmy nie widzieli się przez co najmniej miesiąc. Nie umiem już normalnie funkcjonować. Oddałam się cała tej miłości, a teraz czuję jakbym nie miała własnego, prywatnego życia.
|