"Carlesa pożegnano z należytymi honorami. Ba, otrzymał stosowną posadę w klubowej administracji i nadal będzie służył barwom, które w sposób naturalny już dawno temu przylgnęły do jego serca. To, co już na zawsze utkwi mi w pamięci, to nie interwencje, gole czy podniesione puchary. Nawet nie pocałunek kapitańskiej opaski na Santiago Bernabéu. To fragment pożegnalnej kompilacji filmowej, w której Llorenç Cortina, prezes penyi z La Pobla de Segur, wywołuje na oczach kamer TV3 14-letniego wówczas Puyola. Kędzierzawa burza loków, wytarty komplet dżinsowy i niepewne, onieśmielone ruchy. Szybko wstaje i równie prędko kryje twarz w ramionach. Nieśmiały, nieco zdystansowany. Aż trudno uwierzyć, że kilkanaście lat później stał się jednym z najodważniejszych wojowników współczesnego futbolu. Ale wtedy był jeszcze dzieciakiem, z sercem pełnym marzeń, które miały się spełnić. I takiego go zapamiętam. To dobrze, że ten na górze czasem sprawia, że mrzonki stają się rzeczywistością. "
|