"Pożegnanie z kimś nie następuje w momencie rozstania. W tym momencie jesteśmy jak najdalsi od pożegnania, jesteśmy przekonani, że ten ktoś był znacznie wspanialszy, niż nam się kiedykolwiek wydawało, a całe nasze życie leży w gruzach. Jesteśmy z tym kimś naprawdę pożegnani dopiero wtedy, kiedy zaczynają nas cieszyć drobne satysfakcje. Wtedy chcemy temu komuś pokazać, że za nim nie tęsknimy, że świetnie sobie radzimy bez niego. To znaczy, że nasza uwaga jest nadal na nim skoncentrowana, co nie jest dla nas zbyt zdrowe. A jeszcze gorzej służy nam to, że pragniemy mu się odpłacić, wierząc, że go to obejdzie. Ale te drobne satysfakcje oznaczają, że nasze życie podnosi się z ruin i że znowu nas ono cieszy. Nie chcemy już dłużej zamykać się w swoim pokoju, w kółko słuchając jego ulubionych płyt. Jesteśmy wolni. Wtedy wciąga nas wir nowych zdarzeń i przestajemy oglądać się za siebie."
|