Podchodzę cicho do niego, zwabiona przepiękną,
melancholijną melodią. Niczym zahipnotyzowana patrzę na jego
długie zwinne palce, które delikatnie odnajdują i przyciskają
klawisze. Niedawno te same palce umiejętnie dotykały i pieściły
moje ciało. Na samo wspomnienie łapię oddech i czerwienię się,
zaciskając uda. Spogląda na mnie świetlistymi, niezgłębionymi,
szarymi oczami z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
|