Stała przy ulicy, z gołymi nogami
Latarnianymi oświetlona strugami.
Myślami fruwała między księżycami
Bawiła się ludźmi wszystkimi strategiami.
Kusiła przeróżnymi metodami.
Płakała
A łzy płynęły z policzków strumieniami
I zmywały makijaż, nakładany godzinami.
Rozkładała gołe nogi różnymi sposobami
Nie chciała kontaktu, ze swoimi sponsorami.
Bała się.
A strach gościł tylko w niej, nie przejmował się innymi duszami.
Ręce jej drżały
Uczucia szalały
Deszcz moczył jej spocone, przesiąknięte włosy facetami
Tusz spływał jej bladymi policzkami
A łzy toczyły się coraz to większymi kroplami
Bawiła się swoimi czarnymi koralami
Trzymała torebkę między kolanami
Ktoś zdarł z niej kurtkę, z gołymi stała plecami
Z sinymi od zimna ramionami.
I stała tak w deszczu z bosymi stopami,
A o północy, z innymi skończyła dziwkami.
|