Zniknij, raz na zawsze, zostań tam na stałe, nie pokazuj mi się nigdy więcej na oczy, bo Cię nienawidzę, czasami nawet myślę, że nie istniejesz, a kiedy już zaczynam się uśmiechać, znów tutaj wracasz, rozdrapujesz rany I sprawiasz, że znów boli, jesteś z kimś innym, a mi nie pozwolisz ułożyć sobie życia, jesteś tam bardzo nieczuły, tak bardzo inny, ale na Twój widok wymiękam, cholera Boże daj mi ustabilizować oddech, bo trace kontrole i grunt pod nogami / samowystarczalna
|