To ona wraca ze mną do domu, bo zobaczyłam martwego kota na drodze i zaczęłam płakać, burząc jej plany na popołudnie. To ona robi mi herbatę, siada na brzegu łóżka, tuli i głaszcze po włosach, wierząc, że jutro będzie lepiej. To ona martwi się cały dzień, kiedy rano powiem, że znów mi słabo. To ona rozumie moją wrażliwość na ten świat. To przy niej mogę płakać całą noc, a dopiero nad ranem, konając ze zmęczenia powiedzieć co się stało. To ona nigdy mnie nie zostawi, kiedy naprawdę jej potrzebuję. Ale ona potrafi też zranić najbardziej. Wie, jak starannie złożyć słowa, by doszczętnie mnie zniszczyć. Wie, co boli mnie najbardziej. Ale wie też, tak - to wie na pewno - oddałabym za nią życie, każdą tkankę, oddałabym wszystko, co przytrafiło mi się najlepszego, oddałabym każde ukochane wspomnienie i wie też, że gdybym tylko potrafiła, zabrałabym od niej cały ból. Żeby wreszcie mogla być szczęśliwa, bo tak bardzo na to zasługuje.
|