Leci w parkiet, wie że patrzę, goście jacyś tańczą, magnes, jasne, ona nawet nie chce drasnąć ich jak zawsze, olewa tamte tańce, bo już zaczęli się kleić, ciśniemy bar, kibel, bar, puder, bar, kielich, godzina taka w końcu, że clubbing'i już nie spoko, mówi mi 'pieprzyć to', i zostawiamy klub za sobą.
|