Dlaczego czasami tak trudno powstrzymać łzy? Dlaczego zawsze wieczorem one same napływają do oczu? Dlaczego zawsze rano uśmiecham się, mimo że tak naprawdę chcę, żeby mnie tu nie było? Po co to robię? Maskuję samego siebie... To okropne nie móc być takim prawdziwym sobą... Z drugiej strony, po co być smutnym? Lepiej się uśmiechać, niech inni myślą, że jestem zajebiście szczęśliwy... Tylko... Tylko jak długo tak można? Przecież to męczące...
- Coś ci jest?
- Nie... Wszystko ok! (W głowie tysiące myśli o tym jak bardzo potrzebuję czyjegoś docenienia).
Łzy, smutek, samotność... Pytasz czy mam problemy? Tak, ze swoim domem, ze sobą, ze swoimi uczuciami... Z samotnymi wieczorami.
|