Nad ziemią unoszę się, w głębokiej mgle widzę Twoją twarz.
Jesteś daleko, do Ciebie pobiec chcę. Coś mi nie pozwala, jakaś nieznana siła trzyma w miejscu mnie.
Błagam, by pozwoliła mi iść, Ona jednak kieruje swój wzrok na mnie i wolno kiwa "nie".
Desperacko szamoczę się w uścisku Jej rąk.
Szpony wbijają się w moje ciało, czerwony strumień rozdziera mgłę.
Wyciągasz do mnie ręce, delikatnie uśmiechasz się. Nie wiem co robić, tak bardzo pobiec do Ciebie chcę. Krzyczę, ale Ty nie słyszysz mnie. Każde moje słowo ginie we mgle.
Ona nie ma litości, Jej szpony czuję coraz mocniej. Nie mam już sił, opadam na ziemię.
Dotykam Jej sukni błagając o litość. Szyderczy uśmiech i pusty wzrok czuję na sobie.
Strach i smutek ogarniają mnie. Wszystko co dobre, wyssała ze mnie.
Nie ma nadziei, to koniec, nie możesz mi pomóc. Po raz ostatni spoglądam w Twoją stronę, lecz widzę Cię coraz mniej. Mgła zanika, krew zasycha, Ona odchodzi, Ciebie zabiera, zostaję sam, nie mam już nic.
|