oplotła zaszklonym spojrzeniem jego smutne oczy, przygryzione wargi i ściśnięte dłonie w pięści, później znów wróciła do jego oczu . jego przygarbione ramiona nagle się wyprostowały, zrobił krok w przód i zatrzymał się, później powtórzył krok, aż w końcu jego bliskość nie pozwalała jej oddychać . stali tak przez moment, potrącani przez ludzi na ulicy, aż w końcu wszystko zaczęło przybierać zupełnie inny bieg . deszcz moczył jej ciało, a walczące z chmurami słońce rozświetlało jego twarz . przytulił ją, ujął kruchą buzię w dłonie, a na koniec odszedł . jakby nic, nigdy między nimi nie istniało . wśród kropel deszczu słyszała jeszcze ostatni szept . coś na kształt "kocham" .
|