Dochodzi czwarta nad ranem, zasypiam, w słuchawkach mnie żegna moja muzyka, za chwilę, budzi mnie koszmar, miejsca, twarze, chyba temu nie sprostam, łykam tabletkę, patrzę na zegar, sam już nie wiem co mi kurwa dolega, a powoli wszystko się uspokaja, odpływam, zalewa mnie fala, coraz mocniej nadchodzi mgła, kolejny odcinek, ja kontra świat.
|