I siedzieliśmy w jakieś jebane święto sami.Nie widzieliśmy się szmat czasu. Było nam znów razem dobrze. My,blanty,wódka i cisza. Patrzył na mnie swoimi zmęczonymi oczami. Nie raz próbował się zbliżyć ale wiedział,że na to nie pozwolę. Wpadłam w pokusę.Złapaliśmy się jak dawniej za rękę. Siedzieliśmy dalej w milczeniu,przyciskając do siebie swoje dłonie. Omijaliśmy swoich spojrzeń bo wstydziliśmy się tego wszystkiego. A potem odeszłam i oboje postanowiliśmy zamknąć od siebie drzwi.
|