Ocierał mi łzy z policzków i zmuszał,bym patrzyła w jego oczy. Pocieszał,dzielnie znosił brak entuzjazmu w moim głosie i zimne odpowiedzi. Mocno obejmował,bym przypadkiem nie poczuła się samotna. Z każdym słowem udowadniał,jak bardzo zależy mu na moim szczęściu. A ja coraz bardziej się przełamywałam i na twarzy zaczynał gościć uśmiech,który tak bardzo uwielbia. Przez zapłakane i rozmazane oczy zaczęły przebijać się iskierki radości. Na jego twarzy pojawiło się zadowolenie,które przypieczętowało jego sukces.
|