staliśmy w parku. zerwaliśmy sie ze szkoły i poszliśmy zajarć. było mega, kochani ludzie przy których czuje sie bezpieczna. i nagle zobaczyłam ją. znajomi wiedzieli,że zaraz wybuchnę i jej cos zrobie. kazałam zabrać ją z moich oczu, krzycząc, że zaraz nie wytrzymam. nie byłam w stanie patrzeć, na kogos kto zabrał mi powód do uśmiechu. kogoś, dzięki komu miałam powód do codziennego oddychania. gdyby mnie wtedy od niej nie odciągnęli.. stałaby sie sprawiedliwość, odebrałabym jej zycie, tak samo jak ona odebrała je mnie.
|