No cóż,
znowu dzień zawiesił na nitce księżyc.
Blaskiem przypomina pewien wieczór.
Kiedy ktoś zapalił we mnie nadzieję.
Żarzyła się, aż bliska byłam wystrzału,
Mrugnęłam wtem i...
coś się palić przestało.
Może wiatrem swoich rzęs zgasiłam świetlany płomień?
Może sobą tylko,
swą osobą dziwną?
Ciężko mi,
ciężko w podróży na ten co tam lśni.
Zawisł na niebie, jak ja,
gdy w potrzebie byłam
i zawisnąć mogłam
tylko sama na sobie.
Zimno mi, wiesz?
Zimno mi, bo..
zostwiała mi prezent-
ciemność.
Nikomu jej nie oddam.
Zgasła,
znikła,
poszła
|