Umierasz codziennie
w swym własnym zeszycie
i bawisz się słowem,
i bawisz się życiem.
Zmieniasz gałki oczne,
stajesz się innym obserwatorem swiata.
Skoczne
łaskoczą cię uczucia.
Nazywasz myśli niepodległym tuszem
polskim,
naszym.
Na koniec wyciskasz ostatnie rymy,
jak cytrynę na sok wersy przerabiasz.
I myśli..
Wytryskają poezją.
I tak, gdy przyjdzie czas
i weny opęta cię nić
zaczynasz od nowa,
tak jakby...
śnić.
|