o zniewalającej rozkoszy, która jest czymś więcej niż marne odpalanie furgonetki, przestarzałej w mgnieniu. ty robisz z niej pośmiewisko, stawiasz wszystko na wysokim mniemaniu, że jest kimś więcej, kimś więcej niż tylko znajomą, której parzysz kawę gdy bezczelnie się wprasza. i jakimś cudem ona zna twoje chore myśli. udowadniasz jej, że jesteś szalenie zawziętym panem, o wielkim, bezczelnym charakterze. jednak nie zasłużyłeś na pochwale. pogarda. głębokie wnętrze. zatopić się w bezbronności, którą posiada będąc w jego kuchni, gdzie wieczorna kawa, o której wspominałam, parzy się od dobrych czterech minut. mimo to on tu jest, wygrywa bezkompromisowo.
|