Nie potrafię zaakceptować tej wszechobecnej hipokryzji wokół mnie. Często sama jestem jej podatna, z czego nie jestem dumna, ale jednocześnie nie wstydzę się tego. Jest to przecież typowa ludzka słabość, każdy z nas jej ulega. Nasza szczerość zemdlała widząc stosunek przyszłości świata do świata samego w sobie. A może to tylko usprawiedliwienie? Przecież najłatwiej jest powiedzieć "nie mogę tego zmienić, bo wszyscy tacy są, ja taki jestem". Jest to najtrudniejszy krok - zobaczyć, następnym będzie akceptacja, ale do tego dojdzie dopiero po zrozumieniu problemy, z czym większość ludzi ma problem, bo przecież "wszyscy tacy są i nie ma na to rady". Taka ludzka natura. Pogmatwana do granic możliwości, za wyjątkiem serca - ono wbrew pozorom jest logiczne. Lubisz kogoś lub nie, a czemu to już wyższa matematyka.
|