Czuję się samotnie.
Czuję smutek, który chłonie mnie całą,
począwszy od stóp, zakończywszy na
czubku głowy.
Czuję strach w każdej komórce, w każdej
tkance, w każdym fragmencie mojego ciała.
Czuję się jak worek treningowy, na którym
wyżywa się stado rozwścieczonych
bokserów.
Czuję, jak samotność puka w moje okno
mówiąc: "to znów ja, znów do Ciebie
wróciłam, tęskniłaś?"
Czuję niemal, jak obojętność ze strony
otoczenia dotyka mnie boleśnie.
Czuję jak kraja mi się serce, mimo wszystko
nie odzywam się.
Olano mnie. Po chuj się wtrącać, nie?
Silna jestem, dam radę, pomilczę sobie,
posiedzę, potęsknię, uronię parę łez, po
czym zetrę je rękawami bluzy, uśmiechając
się i ciesząc życiem...
Hahaha, nie.
Nie dam rady.
Potrzebuję rozmowy.
Tęsknota mnie zabija.
Obojętność rani.
Ludzie to kurwy..
|