w tle leci snow, red hot chilli peppers. na skraju biurka stoi paląca się świeczka, roznosząc wokół mnie delikatny aromat owoców leśnych. resztki skruszonego kadzidełka dopalają się na komodzie, dym leniwie przesuwa się ku górze, delikatnie rozpraszając swą szarawą barwę. nie jestem w stanie nic zrobić, opanowało mnie odrętwienie, zatracam się we własnych myślach. przymykam oczy, biorę głęboki wdech, czuję się kompatybilna z zapachem otaczającym mnie z każdej strony, przypominam sobie nazwę - las deszczowy. bezwiednie wtóruję wokaliście, zatapiam się w muzyce. może mijają sekundy, a może godziny. czas przestał być czymś określonym. tak jest dobrze.
|