Pomyślisz, że może wybrzydzam, wymyślam, marudzę... Szanuję jednak i Ciebie i siebie, więc nie dotknę Twych pijanych ust, nie spojrzę w Twoje zjarane oczy. Zrozum, ile cierpię przez Twoje nawyki, ulubienia codzienności... Coraz bardziej widzę, jak mnie potrzebujesz, a jednocześnie jak ja bardzo nie daję rady wytrzymać...
|