może nie nosił peleryn i na co dzień nie ratował świata,
miał problemy i nie potrafił latać,
za to pomagał jak tylko mógł, wszystkim tu,
którym pozostawał tylko bruk,
w noce zimne zapraszał ich do siebie,
dawał koce, posiłkiem ratował w potrzebie,
choć sam nie miał wiele, mały dom z paru cegieł
i jak oni zbierał złom gdy świat pokrył się śniegiem,
by mieć na węgiel, nie marznąć, nie moknąć,
oni w rewanżu kradli mu samotność,
nie miał nikogo prócz nich i tych gołębi
karmionych w parku,
tak sobie żył chociaż w głębi trochę mu było wstyd, że grzebał w puszkach,
i nadszedł dzień gdy wyk nie dał mu wyjść z łóżka,
to dziwna pustka i cisza nad światem,
kiedy nie zauważony umarł Superbohater
|