Boję się wielu rzeczy - jednych mniej, innych więcej, ale jest pewna kwestia, która nie ma sobie równych, której nawet nie umiem zakwalifikować do żadnej grupy, a zwykłe stwierdzenie, że się tego boję, nie oddaje w pełni wymiaru tej sprawy. Ale tak, boję się tego. Mam czasem chwile, w których po prostu boję się o nas. Boję się o to, że zniknie. Że odejdzie, że zostawi mnie samą, zdaną tylko na siebie i na ludzi, którzy pod słowami 'będzie dobrze' kryją tylko szyderczy śmiech. Tego, że pewnego dnia powie, że żartował, albo że mu przeszło. Że przestanę być mu potrzebna. Że wszystkie obietnice okażą się tylko pustymi słowami. Że nasze plany tak naprawdę nigdy nie będą zrealizowane, a marzenia legną w gruzach. Ale to mija, ten strach. Mija w momencie, w którym powtarza po raz kolejny jak bardzo jestem ważna, jak mocno kocha. / dontforgot
I zawsze tak żyłam, zachowując wygodny dystans, i aż do teraz mówiłam sobie, że jestem szczęśliwa w samotności, bo żaden z Nich nie był wart ryzyka
|