Każda miniona minuta była jak zbawienie. Bezsenna noc wydawała się najdłuższą z możliwych. Ciemność za oknem i monotonia uderzenia kół lokomotywy o szyny sprawiała wrażenie zahipnotyzowania. Co jakiś czas zdawało się usłyszeć czyjś głos, ale na ogół w przedziałach pociągowych panowała cisza. Muzyka rozchodziła się ze słuchawek uderzając w bębenek ucha. Nic nie pozwalało zasnąć. Myśli kłębiły się w mojej głowie ze świadomością, że z każdym kilometrem jestem dalej od domu, dalej od ukochanego miasteczka, w którym jest wszystko, czego potrzebuję w życiu. Rodzina, ramiona mojej miłości, przytulne mieszkanie. Nie chciałam nigdzie jechać, modliłam się, by kolejne trzy dni zleciały w mgnieniu oka. Bym jak najszybciej mogła wrócić w swoje strony i przytulić się do ciepłego torsu osoby, która czeka tam na mnie. Niczego więcej nie potrzebowałam. Tylko świadomości, że jestem coraz bliżej spełnienia swojego pragnienia.
|