[cz.4] Weszłam do klatki, serce biło mi niemiłosiernie szybko.. W klatce była taka cisza, że wyraźnie słyszałam swój własny oddech, bicie własnego serca i stukot obcasów. Pierwsze piętro, drzwi po lewo.. Niechętnie sięgnęłam ręką i wcisnęłam przycisk dzwonka. 'Cholera, co ja robię. ' - spanikowałam. Usłyszałam dźwięk przekręcania klucza. Zamarłam. Matko, ile Cię już nie widziałam? 3 tyg? Chyba nawet ponad 3 tygodnie. Otworzyłeś, ubrany byłeś w niebieską koszulę i jasne spodnie, w innej sytuacji rzuciłabym Ci się na szyję, ale przecież nie mogłam. Już nie mogłam. Z twojej twarzy wyczytałam, że jesteś zaskoczony moją wizytą.. ' Co Ty tu robisz? ' - zapytałeś, wyraźnie Cię zdziwiłam.. 'Nie wpuścisz mnie do środka?' - zapytałam. A Ty odsunąłeś się robiąc mi miejsce i mówiąc 'przepraszam, wejdź..' Moje kroki pokierowałam do salonu. Jak zwykle nieskazitelnie czysto. Prawdziwy pedant - przebiegło mi przez myśl.. Z zamyśleń wyrwał mnie Jego głos - ' Co Cię tutaj sprowadza?' || refleksja
|