Pamiętam jak ściskałeś mój nadgarstek i krzyczałeś, że mam Cię wysłuchać. Chciałam uciec, a Ty przyparłeś mnie do zimnej ściany budynku i zbliżyłeś swoją twarz do mojej tak, że z każdym słowem Twój oddech łaskotał moją skórę. Próbowałeś przemówić mi do rozsądku. Przestałeś być delikatny, bo widziałeś, że nie przynosiło to żadnych skutków. Nie chciałeś, żebym zrobiła sobie krzywdę, ale ja byłam załamana. Życie dało mi w kość i bałam się, że już nigdy nie będzie dobrze. Zaczęłam się wyrywać i przez łzy wykrzyczałam Ci całą prawdę. Prawdę o moim cierpieniu. A gdy wykrztusiłam z siebie ostatnie słowo, wypuściłeś mnie i przez chwilę przyglądałeś mi się w milczeniu. Czułam się upokorzona i żałosna. I gdy już chciałam odejść, Ty przyciągnąłeś mnie do siebie i złączyłeś swoje usta z moimi. Szkoda, że dopiero teraz doceniam te wspomnienia. Teraz, gdy wiem, że są już nieosiągalne. | zagubiona_dusza
|