"Kiedy zobojętnienie bierze górę i miażdży wszelkie emocje wokół mnie jest więcej ludzi, niż przy dobrej wyprzedaży. Nie czuję. Nie potrzebuję. Istnieją, bo istnieją. Bo to ich wybór. A gdy jestem wzdęta od uczuć i potrzebuję znaleźć ujście tego, co potocznie nazywa się cierpieniem zostaje tylko garstka, która i tak cierpi na chroniczny brak czasu. I nagle okazuje się, że wcale nie jestem taka pewna siebie, jak sądziłam. Samotność, którą lubię podczas “gorszych dni” teraz staje się utrapieniem. Gniję sama w sobie. Pluję. Drapię. Gryzę. Bo chcę by ktoś przeszedł przez to wszystko ze mną. By był w stanie przejść. Niektórych rzeczy nie da się ominąć. Przeżyć. Doświadczyć. Wszystko to niczym pojedyncze, rozdrapane blizny daje o sobie znać. Wiem, jak dramatycznie to brzmi. Brzydzę się tego. Nie chcę tego. Ale każdy tak ma. Nie ma osoby, która niekiedy nie potrzebuje przy sobie kogoś cierpliwego. Wszystko zaczyna się i kończy na “dzisiaj”. Czyli na gównianym dniu."
|