- Kocham Cię, Anulka. Dwa wyrazy, które powinny wywołać u mnie uśmiech, radość, szczęście wywołały ogromny ból. Poczułam się znów okłamana. Po tym wszystkim znów wypowiedziałes te dwa wyrazy akcentując każdą sylabe... Miękko, delikatnie, dzwięcznie... Moje serce zareagowało inaczej. Znów wbiłeś w nie masę drobnych igieł. Znów rozpadło się na masę drobnych kawałków jak połtuczone szkło. Zakończyłeś te dwa wyrazy moim imieniem. Zdrabniając je tak jak zwykle potrafiłeś to robić. To nie było już to samo... Zabolało znów. Tylko tobie pozwalałam tak zdrabniać moje imię. W twoich ustach brzmiało ono słodko. Teraz brzmiało jak wyrok śmierci. Powtórny powrót bólu. Powtórną walkę. Nadal nie byłam silna. I nadal pragnęłam rzucić ci się ramiona... Nie zrobiłam tego. Odwróciłam się i pobiegłam przed siebie. Uciekając od Ciebie, od przeszłości od bólu...
|