Cisza. Z nadgarstka spływa mi krew. Cholera, znowu robię to samo. Znowu się tnę. I to przez taki banalny powód. Powodem jest Twoje odejście. Twoje 'to koniec' wypowiedziane w moją stronę zniszczyło wszystko. Już nie czuję nic, nie czuję bólu, czy złości. Nie czuję nic. Ręka drętwieje. Zamykam oczy. I już nie ma nic. Nie czuję, bo umieram. Mamo, tato wybaczcie. Musiałam. || refleksja
|