Stoję nad jeziorem. Spalona od słońca trawa kłuje mnie w stopy.Obserwuję odbicie dziewczyny w gładkiej tafli wody. Własne odbicie. Włosy opadają lokami na ramiona. Wieje wiatr. Mąci odbicie w wodzie. Włosy tworzą dziwną aureolę wokół głowy. Teraz są w nieładzie. Przekręcam delikatnie głowę to w prawo to w lewo. Rzucam kamyk do wody. Odbicie na chwilę znika. A gdybym to ja zniknęła? Nie bliźniacze odbicie tylko moja osoba. Zniknąć i zabrać ze sobą wszystkie znaki swojej działalności.Bez patosu,bez żalu. Po chwili obraz na wodzie wraca. Chyba nie jest łatwo zniknąć.Wchodzę do jeziora. Woda obmywa mi stopy, podchodzi do kolan. Idę dalej. Zaraz woda porwie moje plecy. Zatrzymuję się gdy dochodzi do górnych żeber. Dopiero teraz czuję,że woda jest zimna. Nie lodowata ale chłodna. Odruchowo napinam mięśnie ciała. Idę dalej. Fale zalewają obojczyki. Może wcale nie jest aż tak trudno zniknąć?
|