Wychodzę na spacer, ze słuchawkami na uszach, w których płynie rap, dający ukojenie.. Moje kroki same kierują się na cmentarz. Tak dobrze tam znam każdą alejkę. Wchodzę w przedostatnią i po woli posuwam się do przodu. Zatrzymuję się. Oczy znoszę ku górze i czytam zamazane od łez litery.. Dotykam po kolei każdej literki Twojego imienia i płaczę. Nie wstydzę się łez. One dają siłę do walki. Robię się blada, nie potrafię poradzić sobie z tym, że Cię tutaj nie ma.. Znów załzawione oczy wznoszę ku górze i czytając datę śmierci Twojej wybucham płaczem, że już ponad 4 lata minęły odkąd nie radzę sobie z życiem.. Czemu pogodzenie się ze śmiercią jest takie trudne? No dlaczego? || refleksja
|