'nie idź do niego!'-krzyknął kumpel, kiedy zmierzałam w twoim kierunku. nie posłuchałam go. chwilę później zobaczyłam ciebie, mojego najlepszego przyjaciela najebanego w trzy dupy, łzy leciały ci wodospadem, a tłumaczenia twojego kumpla, żebyś się uspokoił, do ciebie nie docierały. 'zostawcie mnie z nim samą'-powiedziałam, przełamując się. 'ale..'- próbowali przemówić mi to rozumu. 'żadnego ale, zostawcie mnie z nim sam na sam, znam go najdłużej z was wszystkich i wiem o nim najwięcej!'-krzyknęłam, w końcu skutecznie. zostawili nas samych, zaczęliśmy rozmawiać. bełkotałeś pijanym tonem co się właściwie stało. wtedy zobaczyłam, jak krew płynie strumieniem po twojej ręce. 'dlaczego to zrobiłeś?'-zapytałam, patrząc ci prosto w oczy swoimi szklanymi oczami. próbowałeś się tłumaczyć, wyplątać się z tego amoku. uderzyłam cię, pierwszy raz w życiu dostałeś ode mnie w twarz. zamachnąłeś się, jakbyś chciał mi oddać. /palestale, część1
|