mijając go, spotkałam się z jego oczami. brązowo-zielone tęczówki spoglądały na mnie, przyprawiając mnie o dreszcze. minęły dwa lata, a te oczy jakby znów czytały mi w myślach, wywoływały każde wspomnienie, to dobre jak i to złe. przyspieszenie tętna i uderzenie dużej ilości krwi do mojego mózgu, po dotknięciu jego dłoni, były nie do opisania. sparaliżowało mnie jego spojrzenie. zauważył to, otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć. zanim zdążył wydukać jakiekolwiek słowo, zdążyłam go wyminąć i iść dalej. po moim policzku spłynęła słona łza, wołająca cicho "tęsknię". /palestale
|