Czuje sie jak bym wisiala na linie nad przepascia, raz zlapie sie mocniej i nawet mam nie wiadomo skad sile by piac sie ku gorze, czasami okazuje sie, ze jednak ta lina nie ma konca i z przerazeniem w oczach, szybszym tetnem widze, ze ona sie urywa, cos sie dzieje i spadam znowu w dol i nie mam sily na dalsza walke o przetrwanie... Ale trzymam sie, mocno, resztkami sil.. moze jednak sie uda, w glebi serca jest taka mysl.. Zadaje sobie pytanie- jak dlugo jeszcze wytrzymam? Czy ta lina sama nie peknie.. Wiem jedno.... boje sie.
|