Siedziałam w staniku na pomoście wtulona w Jego ciało. Szczelnie otulał mnie ramionami i szeptał do ucha przyjemne słowa, by zaraz potem złożyć namiętny pocałunek na moich ustach. Błądził rękoma po moim ciele, na którym pod wpływem Jego delikatnego dotyku wychodziły ciarki. Otulała nas ciemność, cisza. Sporadycznie można było usłyszeć chlupanie wody, podczas wyskakiwania małych rybek w jeziorze. Blask księżyca oświetlał Jego twarz. Była nieprzewidywalna, niezrozumiała. Spoglądał mi prosto w oczy. Jedną dłonią przytrzymał mi ręce, a drugą zsunął jedno ramiączko stanika. Wzdrygnęłam się, na co od razu zareagował. Pocałował mnie po raz enty w ten wieczór, delikatnie przesunął dłonią po moim obojczyku, złożył delikatny pocałunek na ramieniu i odstawił ramiączko na swoje miejsce. Spojrzałam w Jego oczy błagalnym wzrokiem. Uśmiechnął się. Tak, jak lubię, gdy się uśmiecha. Splótł nasze dłonie i z Jego ust wydobyły się słowa. ' Słońce, nic na siłę. Przecież wiesz. Nie bój się. '
|