Pamiętam ból, gdy na rękach znika życie i dół, w który wpadasz przez picie, gdy wszystko strzela chuj, nie chcesz nikogo widzieć. I dalej żyć już po prostu nie idzie. Tydzień w tydzień, spacer po linie, jakby przesiąkniętej naftą nic dobrego mi to przynieść nie może, Boże ? Żyjesz tam jeszcze? Czy już od dawna sam tutaj jestem, bezsens. Znów robię postój na jednym z mostów, Ty wyprostuj mi wreszcie kregosłup, Nie jestem wzorem, Boże, nigdy nie byłem, To chore... jakbym do szczęścia stał tyłem. Za dużo bólu na świecie, tak tu jest ziom. I chyba przez to czuję się jak zagubione dziecko. Na barkach miasto, w barku alkohol, To walka o własną godność, Przegram ? Spoko.
|