szłam przed siebie z zapłakanymi oczami. nogi prowadziły mnie na cmentarz. dlaczego właśnie tam? chwytając za klamkę od furtki uderzyła we mnie fala bólu. weszłam na ogrodzony teren i zmierzałam tam, gdzie często zapalałam znicz. przysiadłam przy tak dobrze znanym mi pomniku opierając głowę o dłonie. rozpłakałam się w głos. błagałam dziadka, żeby zabrał mnie do siebie. żałowałam, że nie wzięłam liny i w końcu drzewo, które rosło obok zrobiło by jakiś pożytek. uwolniłoby mnie od porażek, bólu, poniżania. dałoby mi szczęście po drugiej stronie.
|