Nienawidzę tego świata. Boże, co ja tu jeszcze robię? Co mnie tu trzyma, jak mam sobie poradzić? Od wieków się tak źle nie czułam. Powiedz, co znaczy trzymanie kogoś za ręce, a następnie oddanie mu jakże starannie przygotowanego prezentu, mówiąc przy tym "Bardzo się cieszę, że mnie tak doceniasz, ale nie mogę"? Co mam myśleć o kimś, dla kogo moje łzy są katuszą, a sama je wywołuje? Co mam myśleć o człowieku, który mówiąc, że kocha, że potrzebuje, zadaje mi cios prosto w me jakże słabe serce? Jak mam poskładać sobie w głowie to wszystko w logiczną całość? Czuję, że to już koniec, że nigdy nie będzie tak jakbym chciała, żeby było. Czuję, że cały mój dotychczasowy świat rozpada się na kilkaset maleńkich kawałeczków, a ja nic nie potrafię z tym zrobić. Jestem za słaba, nie umiem radzić sobie bez Niej. A przecież obiecała, że zawsze będzie dobrze, że nigdy mnie nie zrani, a nie chcąc łamać zasad, rani innych?Co mam sądzić o kimś, kto kocha, a nie potrafi zrobić dla tego uczucia wszystkiego?
|