Weszła w sam środek małego lasku w parku, tuż obok domu, usiadła pod największym drzewem, które uwielbiała, bo było inne od reszty. Wśród zielonego bujnego gąszczu rósł niewielki czerwono listny buk. Nie wiedziała jak tam przetrwał, ale stał, jakby specjalnie dla niej. Oparła się o jego konar, niemal wychudzony jak ona, gałęzie lekko smagały jej głowę, krzyknęła, na całe gardło, po piątym razie czuła jakby zionęła ogniem, ale nie przestawała dopóki nie opadła z sił, osunęła się na ziemię, a małe drzewko jakby ją zrozumiało zrzucając z korony najdorodniejszy liść wprost na jej policzek. / D.M
|