wszedłem do pokoju i zobaczyłem jak leży opatulona w koc na łóżku. usiadłem pod ścianą, obok łóżka i patrzyłem na nią dobre pół nocy i myślałem o tym jak z tak złego człowieka mogło powstać takie malutkie cudo.. duże zielone oczy pokazujące całą nieskazitelność, malutkie rączki, które kiedyś dosięgną słońca, malutki nosek, po mamusi.. patrzyłem na nią i nie mogłem uwierzyć, że dzięki komuś takiemu jak ja może urodzić się ktoś tak czysty, dobry i bez grzechu jak ona.. gdy się przebudziła wziąłem ją na ręce i zacząłem śpiewać jej ulubioną kołysankę, aby znów poszła spać, bezpieczna, przy ojcu, który zawsze będzie ją kochał../ Skecz
|